Rozdział 2 tak trochę szybciej. Miałam takiego kopa na pisanie że... A wszystko zawdzięczam temu:
Mojej cudownej piosence z Deleną ;* Mój wenoenergetyk ^^ Bez zbędnych ozdobników, przed wami Rozdział 2 !
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ocknęłam się z potwornym bólem głowy. Nie miałam siły unieść powiek, nie miałam siły nawet oddychać. Czułam się jakbym miała na klatce piersiowej 100kg betonu. Nie miałam pojęcia gdzie jestem ani jak się w tym miejscu znalazłam.
Uchyliłam powieki. Byłam w jakimś pokoju urządzonym chyba w XIX wieku.. Był to mały, elegancki pokój z ręcznie rzeźbionymi drewnianymi meblami, grubymi zasłonami i wielkim łożem z drewnianą ramą w którym się aktualnie znajdowałam. Dotknęłam dłonią obolałej głowy. Miałam opatrunek. Usiadłam i rozejrzałam się . Byłam sama.
Nie bardzo wiedziałam co ze sobą zrobić. Nagle usłyszałam kroki na korytarzu.
Zamarłam. Wstrzymałam oddech, spodziewając się zobaczyć te czarne jak węgiel oczy.
- Wszystko w porządku? - zapytał nie kto inny jak... Stefano.
- Ja.. co ja tu właściwie robię? - zapytałam zdezorientowana.
Stefano nieco się zmieszał i spojrzał na mnie niepewnie.
- Znalazłem cię przy cmentarzu, Straciłaś trochę krwi - wskazał palcem na mój opatrunek.
- No tak. Musiałam się o coś przewrócić ... - mruknęłam, niezadowolona ze swojej niezdarności. Stefano uśmiechnął się pobłażliwie.
- Zdarza się. Twoja ciocia dzwoniła do Ciebie, więc odebrałem i powiedziałem że przyszłaś do mnie żeby pokazać mi materiał. Nie gniewaj się że grzebałem ci w torbie - powiedział ze skruchą.
- Daj spokój. Mówiła coś? - zapytałam.
- Nic specjalnego. Powiedziała że jeżeli nie masz kluczy to twój problem że nie wróciłaś do domu na czas, bo ona i Margaret jadą do Roberta na noc. Więc żebyś się nie spieszyła.
Wyrwało mi się westchnięcie. Fantastycznie...
- Miła ta twoja ciocia - stwierdził z przekąsem.
- Wiem. - prychnęłam i sięgnęłam po telefon leżący na szafce przy łóżku. Musiałam załatwić sobie jakiś nocleg.
- Do kogo dzwonisz? - zapytał zaciekawiony Stefano.
- Do Meredith, mojej przyjaciółki. - odparłam, przytykając telefon do ucha. Stefano najwidoczniej domyślił się w jakim celu do niej dzwonię.
- Nie musisz. - powiedział, zabierając mi telefon. - Zostań tutaj. W tym pensjonacie jest chyba z 40 wolnych pokoi . Masz do wyboru, do koloru.
- No co ty, nie mogłabym robić takiego kłopotu twojej...
- Ciotce. To siostra babci .
- Twojej cioci. - dokończyłam.
- Jaki tam problem! - usłyszałam i niemal podskoczyłam w miejscu. W drzwiach stała pulchna, starsza pani z posiwiałymi włosami spiętymi w koka.
- Uwielbiam gości! Od lat żyję tu sama, nareszcie mam kogo wyżywić! - zachwyciła się i podała Stefano tackę pełną różnych ciastek i szklankę soku.
- Widzisz? Nie mogłabyś chyba odmówić starszej pani. - stwierdził Stefano.
Owszem, mogłabym, pomyślałam. Przecież ja kompletnie nie znam tych ludzi. Co nie zmienia faktu, że jedno z nich chciałabym poznać. I nie jest to pani Flowers.
- Ale nie mam żadnych ubrań - zaprotestowałam, lecz moja siła walki znacznie osłabła, gdy poczułam zapach tych cynamonowych cudów na tacy.
- To akurat nie jest problem. Miałam córkę, była podobnej postury co ty. I miała prawie tak samo na imię jak ty.. - zamyśliła się. Wzrok kobiety stał się nieobecny, mimo że wciąż była tu z nami fizycznie, jej duch błądził gdzieś po zakamarkach jej podświadomości..
- No nic. W każdym razie, wciąż mam jej stare ubrania. Wprawdzie moda 30 lat temu była trochę inna, może znajdziesz coś dla siebie.
Ciekawe co się stało z jej córką, pomyślałam. Chyba nie wypada tak wprost zapytać...
- Chcesz obejrzeć pokój Heleny? - zapytała. Helena trojańska, pomyślałam natychmiast. Nie wiem skąd wzięło mi się to skojarzenie.
- Jeżeli to nie byłby problem - powiedziałam i Stefano podał mi rękę żeby pomóc mi wstać z łóżka.
Pokój córki pani Flowers znajdował się na ostatnim piętrze, i był na końcu korytarza, tuż obok ogromnego okna wychodzącego na ogromny ogród.
- Śmiało - staruszka zaprosiła mnie do pokoju.
Pokój był... ładny. Naprawdę bardzo miły, przytulny. Na pierwszy rzut oka można było rozpoznać jaki typ dziewczyny tutaj mieszka.
Typowy, dziewczęcy pokój. Jasno-różowa tapeta, jasne meble i zasłony w kolorze dzikiej fuksji. Na komodach i półkach poustawiane były różne pierdoły. Szklana kula z miniaturowym zamkiem w środku, pozytywka z baletnicą grająca delikatną melodię i małe pudełeczko z kolorowymi kryształkami.
Podeszłam do zdjęcia wiszącego na ścianie.
- To pani córka? - zapytałam z nutą ciekawości w głosie.
- Tak. Moja piękna Helena. - pani Flowers pokiwała głową w zamyśleniu.
Dziewczyna była ładna, bardzo ładna. Idealnie pasowała do tego pokoju. Miała niemal porcelanową skórę, duże niebieskie oczy i urocze dołeczki w policzkach.
- Tutaj są jej ubrania - wskazała na ogromną drewnianą szafę, rzeźbioną w kwieciste wzory.
Dziewczyna do której należały te ubrania, miała bardzo dziewczęcy styl. W szafie górowały falbankowe sukienki ale było też kilka spódnic i bluzek. Jedna z tych rzeczy od razu rzuciła mi się w oczy.
- To była jej ulubiona sukienka - powiedziała staruszka i przyłożyła do mnie suknię. Bardzo mi się podobała, ale do szkoły raczej się nie nadawała. Pani Flowers najwyraźniej doszła do takiego samego wniosku, bo podała mi drugą, bardziej odpowiednią. Sukienka była biała, sięgała mi do kolan, a od marszczenia pod biustem rozchodziła się tiulem. . Aby nieco podkreślić talię, przewiązana była szerokim pudrowym paskiem jedwabiu. Zerknęłam na Stefano.
- Będzie ci w niej ślicznie - powiedział, podchwytując moje spojrzenie. Mimowolnie się zarumieniłam, zadowolona z pochwały.
- Zejdę na dół i przygotuję ci nowy opatrunek. Mam dużo ziół które przyspieszą gojenie. - powiedziała staruszka i zniknęła za drzwiami.
Gdy tylko drzwi się zamknęły, odetchnęłam z ulgą. Polubiłam tą staruszkę, ale jej świdrujące spojrzenie przyprawiało mnie o dreszcze.
- Cóż... - zaczął nieśmiało Stefano . Podniosłam wzrok na jego zielone oczy, które teraz lśniły jak najprawdziwsze szmaragdy.
- Głupio mi że robię wam taki kłopot.
- No co ty. Ta kobieta nie miała żadnych gości od '96 roku. Dobrze jej to zrobi - zaśmiał się. Usiadłam na ogromnym łóżku, czując ... czując się jak w domu. Już dawno nigdzie się tak nie czułam. To było takie dziwne uczucie, za którym tęskniłam.
Stefano podszedł do łóżka i usiadł na jego brzegu.
- Jeżeli chcesz, możesz tu zostać. Jest wystarczająco miejsca żebyś mogła tu być. - zaproponował, patrząc mi w oczy. Miałam ochotę się zgodzić. Chciałam tu zostać tak bardzo, że nawet mnie samą to zdziwiło. Perspektywa powrotu do tego domu pełnego wrzasków i awantur była przytłaczająca.
- Sądzisz że naprawdę bym mogła? - zapytałam, z nutą nadziei w głosie.
- No pewnie - zawołał a ja rzuciłam mu się na szyję, przewracając go na poduszki. Szczęście rozsadzało mnie od środka.
- Jesteś niesamowity. - szepnęłam, a chłopak zamknął mnie w żelaznym uścisku.
- To nic takiego, uwierz mi. Każdy zrobiłby to samo na moim miejscu. Twoja ciotka nie powinna w ogóle mieć prawa do opieki nad dziećmi. To co robi z twoim życiem, nigdy nie powinno mieć miejsca.
Zdziwiły mnie jego słowa. Z jednej strony, powiedział to co ja wiem od dawna, ale nikt tego nie rozumiał. Z drugiej jednak, skąd mógł aż tyle wiedzieć?
- Cóż.. Może i masz rację, ale mała Maggie uwielbia ciocię. - szepnęłam.
- Jest jeszcze mała. Poza tym, trudno nie uwielbiać kogoś kto cię tak rozpieszcza.
Pokiwałam głową w zamyśleniu. Dziwny był ten chłopak, ale mimo to czułam do niego rosnącą sympatię. No i musiałabym być skończoną idiotką żeby nie widzieć jaki jest przystojny. W tych jego szmaragdowych oczach widziałam coś, czego nie spotkałam u żadnego chłopaka w naszym wieku. Było to zrozumienie i spokój. Takie oczy mają ludzie którzy przeżyli bardzo, bardzo wiele, a nie 18-letni chłopcy.
- Zejdźmy może na dół. - zaproponował Stefano, delikatnie mnie od siebie odsuwając.
- Tak. - mruknęłam z nieco mniejszym zapałem.
Już na schodach słyszeliśmy panią Flowers krzątającą się po domu.
- Chodźcie chodźcie ! - zawołała z kuchni. W domu roznosił się zapach jej ciastek i herbaty.
- Eleno, kochanie, masz tu herbatkę i ciasteczka - powiedziała radośnie starsza pani. Coś mi tu nie pasowało.
- Siadaj kochanie - pani Flowers posadziła mnie na krześle i moje myśli natychmiast zajęły się czymś innym, zanim zdążyłam rozwinąć wcześniejsze przeczucie że coś nie gra.
*Przerwa na reklamy* *Ciąg dalszy NASTĄPI*
*Opublikowałam przerywając pisanie w pół, co chyba było błędem, ale nie chciałam zostawiać was z niczym. Niebawem dodam Rozdział 2. Cz.II :)) * Indżoj kochani ^^ *
wow,wow,wow! Extra. Dalej nie za bardzo znam się na PW ale powiedzmy, że przeczytałam streszczenie.
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski, krótki ale wierzę że dodasz cz.2.Elena wylądowała w domu Stevcia ;3 Czarne oczy.. I tu się pojawia problem bo nie wiem o kogo chodzi, ale to chyba dobrze no nie? Wzbudziłaś moją ciekawość do granic możliwości..A i wracając do tematu to jest taka piosenka.. Jej piękne oczy Jej czarne oczy To za mną kroczy Ze mną jest... I to mi idealnie pasuje do tego Ktosia
Poza tym mam nadzieję, że dodasz też rozdział z Hope. Czekam z niecierpliwością nn. Pozdrawiam i weny.
Bellatrix
dla-milosci-warto-cierpiec.blogspot.com
Nie mogę się rozpisywać :c Możliwe że moja mama za chwilę przyjedzie :/
OdpowiedzUsuńCUDO!!!! <3 <3 <3
Nadal niezbyt łapię się w Pamiętnikach Wampirów, ale nic nie szkodzi :3 I bez tej wiedzy, blog jest wspaniały ;***
Kurde, mama przyjechała. Ja kończę komentarz, ale pamiętaj blog jest przecudowny *.*
Pozdrawiam, Twoja największa fanka ~Lunałka
Witaj :)
OdpowiedzUsuńJeśli szukasz zwiastuna na swojego bloga to zapraszam :
dolina-zwiastunow.blogspot.com
Pozdrawiam ^^
Eeej! A kiedy rozdział? Wiem, że lubisz coś zaczynać ale to dokończ, bo wciągnęłam się w te pamiętniki wampirów i chce więcej.
OdpowiedzUsuńA tak poza tym to nominuję cię do liebster award! Zrobiłaś kawałek dobrej roboty i to takie na zachętę. Wiecej u mnie na blogu.
36 year-old Dental Hygienist Margit Whitten, hailing from Nova Scotia enjoys watching movies like Outsiders (Ceddo) and Handball. Took a trip to Chhatrapati Shivaji Terminus (formerly Victoria Terminus) and drives a A3. inny
OdpowiedzUsuń